Zapraszamy do rozważania w dniu dzisiejszym Drogi Krzyżowej, która będzie modlitwą w intencji rodzin, ale też okazją do umocnienia wzajemnych relacji.
„Małżeńska” Droga Krzyżowa
Wstęp
Stanąć na drodze nie jest trudno ale zrobić pierwszy krok może wydawać się niewykonalny. Patrząc na nią oczami Jezusa, proponuję Ci, abyś ruszył z miejsca i w poszczególnych stacjach Drogi Krzyżowej przyglądnął się historii swojego życia. Zatrzymaj się przy każdej ze stacji i na chwilę odpocznij. Stań w prawdzie bracie i siostro, bo droga choć długa i kręta, to czasami musi boleć aby fałszywy obraz miłości został zmiażdżony.
Stacja I – Jezus na śmierć skazany
Czy twoje TAK w Ogrójcu przeplatane było strachem i niepewnością? Jak wielkim zaufaniem darzyłeś Jezu tego, który Cię posłał? W pełni oddany i zanurzony w jego: „bądź wola Twoja” otworzyła Ci drogę ratunku … ratunku dla nas. Nasza młodość miała być barierą do tego, aby stanowić dobre małżeństwo. Osiemnastolatkowie? Co wiedzą o życiu? Wychowaniu dzieci? Strach i niepewność towarzyszyło nam, zanim wypowiedzieliśmy wspólne TAK. Decyzja jaką podjęliśmy, postawiła nas w nowym i nieznanym miejscu o nazwie rodzina. Dla jednych obserwatorów śmierć, a dla drugich nowe życie. Panie Jezu Ty potrafiłeś wybrać i pójść drogą boleści, która okazała się uzdrowieniem. Pozwól nam podejmować każdego dnia decyzje, które zaprowadzą nas do celu –spotkania z Tobą.
Stacja II – Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Obolałe ramiona nie odmówiły dodatkowego ciężaru. Z miłością i pokorą przyjąłeś krzyż, który konsekwentnie dźwigałeś do końca. Twoje kocham – więc idę – stało się piękną lekcją miłości do człowieka. Nowa rodzina, nowe obowiązki, nowe wyzwania, całkiem nowe życie… i pierwsze napotkane na drodze kamienie, które wydają się krzyczeć w naszą stronę o trudach codzienności. Nerwowość temu towarzysząca zabiera nam radość z bycia ze sobą. Pierwsze kłótnie, nieporozumienia, zanikający dialog to ciężar, który staramy się podnieść, aby pójść dalej. Tylko dlaczego każde z nas próbuje dźwigać je osobno? Przecież to nasze kamienie –wspólne. Panie Jezu – naucz nas dźwigać krzyż codzienności, który często uwiera, niekiedy przeszkadza. Krzyż codzienności, który tak naprawdę kształtuje nas i wzmacnia naszą relację.
Stacja III – Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem
Przytłaczający ciężar krzyża ugiął, Panie twe kolana, kładąc Twoją doskonałość na równi z ziemią. Normalnie po ludzku, mają prawo być słabsze i przy tak ekstremalnym wysiłku drżące. Chciały odpocząć, na krótką chwile, aby nabrać znów sił i iść dalej – do celu. Kochana żono. Każdy mój upadek dedykuję Tobie. Oddaje Ci w pełni każdą ranę i każde otarcie, ponieważ to Ty je opatrywałaś i leczyłaś. Nie zważając na moje obelgi i gniew, przychodziłaś z pomocą abym mógł się podnieść jako mężczyzna, mąż i ojciec. Twoje łzy były moim prawdziwym upadkiem, który tylko dzięki Tobie, przerodził się w umiejętność walki o nas na drodze do zbawienia. Panie Jezu, dodaj mi odwagi i siły, abym potrafił powstawać i na nowo odzyskiwać utraconą godność.
Stacja IV –Jezus spotyka Matkę swoją
Jeden moment, krótka chwila, szybki dotyk i zapach bliskiej Mu osoby pozwoliły znaleźć dodatkową siłę, aby kontynuować dzieło zbawienia. Co czułaś Ty Matko, mając Go w rękach tą krótką chwilę? Kochany mężu. Próbuję wyobrazić sobie tą scenę drogi krzyżowej. Poczuć ból, który Jej towarzyszył. Gdybyś to był Ty, czy potrafiłabym stać pokornie, przeniknięta mieczem boleści? Serce do serca w chwili kiedy nic więcej nie mogę lub nie potrafię. To Ci oddaję. Jezu – prowadź mnie, otwieraj mi oczy na niewidzialne, usta na niewypowiedziane, bądź mi drogowskazem w moim życiu -żony, matki i córki.
Stacja V – Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi
Czy przez cztery wcześniejsze stacje tej drogi krzyżowej, szukałeś Panie wzrokiem osoby która mógłaby Ci ulżyć w cierpieniu? Jako młodzi rodzice chcemy udowodnić wszystkim wokół, że nowa sytuacja nie jest dla nas wielkim wysiłkiem. Biorąc na siebie coraz więcej, przestajemy oczekiwać pomocy od siebie nawzajem. W pewnej chwili ciężar wydaje się zbyt wielki, co wywołuje tęsknotę i wewnętrzną prośbę o uwagę – krzyk. Męska duma nie pozwala młodemu ojcu prosić, a presja otoczenia utwierdza młodą mamę w przekonaniu, że nie powinna, bo nie wypada. Każde z nas szukało pomocy w milczeniu. Panie Jezu, Ty pozwoliłeś unieść swój krzyż Szymonowi. Naucz nas wzajemnego wsparcia w sytuacjach trudnych, gdzie dominuje zwątpienie i rozpacz.
Stacja VI – Weronika ociera twarz Jezusowi
W umęczonej twarzy Jezusa, chwile wytchnienia znalazła nawet chusta, która z rąk Weroniki dała Mu poczucie świeżości, a w nagrodę otrzymała Jego odbicie, obraz męki na świadectwo innym. Kochany mężu, czy potrafię postąpić jak Weronika? Przedrzeć się przez tłum rosłych żołnierzy i z czułością otrzeć Twoją twarz? Czy potrafię trwać przy Tobie w chwilach, gdy dotyka Cię pogarda, niesprawiedliwość, zwątpienie? Tak często brakuje mi odwagi, aby wybrzmieć i towarzyszyć Ci w sytuacjach kiedy mnie najbardziej potrzebujesz. Choć moja dusza woła to moje zewnętrzne „JESTEM” wybrzmiewa bardzo skromnie, nieśmiało. Jezu, proszę o odwagę jaką miała św. Weronika. Zamieniaj słowa w czyny, aby obraz mojej miłości znalazł odbicie w oczach mojego męża.
Stacja VII – Jezus po raz drugi upada pod krzyżem
Bóg, który walczył i człowiek który upadł. Pokazałeś Jezu, że kolejny upadek jest tylko przystankiem przed następnym, który musiał nadejść. Twoja mowa ciała uczy, by walczyć, zawierzając Bogu ten moment kiedy brakuje po raz kolejny sił. Kochana żono, Pierwszy upadek miał być ostatnim. Obiecałem sobie, że nigdy nie pozwolę spłynąć Twoim łzom ponownie, a teraz znowu ciężko je policzyć. Zderzenie się z moją niekonsekwencją wywołuje ból duszy i totalną rezygnację w to, że potrafię inaczej. Każdy mój upadek odbiera mi część mnie samego, zanikam. Jak się podnieść Jezu z upadku, który miał się już nie wydarzyć. Jak spojrzeć Panie w Twoje oczy, kiedy powtarzalność moich grzechów nie pozwala mi podnieść głowy. Proszę po raz kolejny – podnieś mnie Jezu i prowadź do Ojca.
Stacja VIII – Jezus pociesza płaczące niewiasty
W sytuacji kiedy Ty Panie potrzebujesz pocieszenia, pocieszasz. Oddajesz siebie innym, aby ukoić ich cierpienie. A co z Twoim Jezu? Kto przytuli i pocieszy Ciebie? Tak niewiele trzeba. Wystarczy jeden gest, dotyk, dobre słowo, aby okazać wsparcie i swoją gotowość do pomocy, której każde z nas tak bardzo potrzebowało. Płacz, który został zdławiony i śmiech, który został przerwany rzadko wybrzmiewa, a czy nie powinien być wpisany w naszą codzienność? Panie Jezu, dziękujemy za Twoje pocieszenie. Spraw, byśmy zawsze szukali pociechy u Ciebie i stawali się dla siebie prawdziwym pocieszeniem.
Stacja IX –Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem
Kolejny, trzeci, bardziej bolesny i na pewno trudniejszy od dwóch wcześniejszych. Wstajesz Jezu, bo widzisz już cel. Twoja ziemska droga pomału dobiega końca. Co odczuwasz Panie? Smutek czy radość? Choć ciało płacze, Ty wciąż pewnym krokiem zmierzasz konsekwentnie aby nas uwolnić. Kochana żono, potrafię nazwać swój grzech i to chyba jedyny sukces moich upadków. Gdyby nie jasność, która wypłynęła z Twojej modlitwy, nie byłbym w stanie odnaleźć siebie i wejść na drogę, którą nazwałem POZNANIEM. Ta droga daje mi nadzieję, że krzyż będzie lżejszy, a serce bardziej otwarte. Jezu pokazujesz, że żaden upadek nie musi być ostatni, z Tobą chcę powstawać i iść dalej.
Stacja X – Jezus z szat obnażony
Obnażono prawdę, której wcześniej nie chcieli widzieć. Poranione ciało nie miało nic do ukrycia. W pełni oddane, okaleczone, w oczekiwaniu na to, co się musiało wypełnić. Mnóstwo ukrywanych emocji, brak szczerości, tajemnice i moment, kiedy wszystko wybrzmiało. Pamiętamy ten dzień oboje. Cały bagaż niewypowiedzianych słów i niezrealizowanych obietnic, rozsypał się w jednej chwili, ukazując rzeczywisty obraz naszego małżeństwa. Staliśmy razem na swojej Golgocie, a krzyczący tłum stanowiliśmy wyłącznie my. Prawda pragnęła wybrzmieć i tak się stało. Panie Jezu, bez względu na to, jakie próby spotykają nas obecnie i spotkają w niedalekiej przyszłości, codziennie chcemy stawać w prawdzie i obnażać swoje niedoskonałości, aby móc się wzajemnie odradzać
Stacja XI – Jezus do krzyża przybity
Każde uderzenie w gwóźdź to nasze uwolnienie. Przyjąłeś ich tak wiele Panie, rozwierając swoje dłonie, które w moich oczach było zaproszeniem dla nas. „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28) Chociaż nie na krzyżu i bez widocznych ran, przybijaliśmy sobie nawzajem swoje słabości. Ze złością, brakiem pokory i szacunku odsuwaliśmy się od siebie. Żadne z nas nie godziło się na to, by przyjąć pod rozwagę możliwość rezygnacji, odpuszczenia. Gwóźdź za gwoździem z dziwną satysfakcją, kto silniejszy i wytrwalszy. Panie Jezu Ty przyjąłeś gwoździe, abyśmy my nie musieli tego robić. Prowadź nas w codzienności i naucz omijać sytuacje, w których sięgniemy po pierwszy gwóźdź.
Stacja XII – Jezus umiera na krzyżu
Ostatni oddech i zamykające się powieki kończą Twój żywot, Panie, jako człowieka. „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity”. Obumrzeć, by się narodzić na nowo. Obumrzeć dla siebie nawzajem, aby móc nauczyć się kochać z dziecięcą ufnością. Tego potrzebowaliśmy. W jednej chwili poczuliśmy to, co tłumy serc opłakujące śmierć Jezusa pod krzyżem – poczucie straty. Panie Jezu, ufamy, że ze śmierci może się zrodzić życie.
Stacja XIII – Jezus z krzyża zdjęty
Nie było już bólu i cierpienia. Ciało z obojętnością oddało się w ręce tych, którzy pragnęli go bardziej niż Ty sam. Każda z ich rąk marzyła o odwzajemnionym, ciepłym dotyku, a wnętrze prosiło o krótką chwilę dialogu, który w danej chwili nie nastąpił. Czas pomiędzy śmiercią, a naszym „zmartwychwstaniem” znalazł miejsce przy wspólnym stole. Pozwoliliśmy wybrzmieć słowom niewypowiedzianym z pełną szczerością i w ciszy, której tak brakowało, a która w pewnym momencie sama zaczęła krzyczeć. Zakurzony stół nakryliśmy sobą i to była najbardziej obfita kolacja w naszym życiu. Panie Jezu, naucz nas rezygnacji ze swojego egoizmu i wygody, dając nam w zamian miłość, otwartość, szacunek i przywiązanie.
Stacja XIV – Jezus do grobu złożony
Miłość spoczęła w grobie oddając całą siebie. Nigdy nie zmuszała, ale cierpliwie czekała –na czas, który miał nadejść. Zostawiliśmy przeszłość, pamiętając o błędach. Każdy kolejny dzień rodził w nas tęsknotę za sobą i przemieniał nasze wnętrza. Uczyliśmy się siebie z pokorą i zrozumieniem. Ukryta miłość doczekała się naszej uwagi i pokazała nam jak cierpliwie i łaskawie znosić drogę, która prowadzi do świętości. Panie Jezu, pomóż nam codziennie rodzić się na nowo, aby doskonalej wypełniać nasze powołanie.
Zakończenie
Chcielibyśmy zakończyć rozważania tej drogi krzyżowej słowami „wykonało się”, ale doskonale wiemy, że przed nami długa droga, na której każdy napotkany kamień będzie przeszkodą i lekcją. Nie odrzucajcie go, ale pozostawcie na drodze dla innych. Nauczcie się go dźwigać i znosić tak, jak nauczył nas Jezus. Idźcie z Chrystusem, dobrej drogi, spotkajmy się na niej. Amen.
Autorzy:
Anna i Łukasz Kozioł (małżeństwo z 19-letnim stażem, rodzice trzech synów: Gabriela (20), Filipa (16) i Franciszka (5).
Anna i Łukasz studenci Diecezjalnego Studium Rodziny.
Łukasz członek wspólnoty dla mężczyzn „Grupa św. Józefa”.